środa, 1 lutego 2012

Second hand, lumpeks, a może ciucholand?

W ramach odskoczni od nauki wpadłam na pomysł, aby udać się wraz ze swoją babską ekipą na trip po lumpeksach. Jednych to odrzuca, innych kręci - co kto lubi. Osobiście wychodzę z założenia, że czasem można za przyzwoitą cenę kupić jakąś perełkę, albo po prostu uzupełnić swoją szafę. Ostatni raz byłam na takim rajdzie ze 3 lata temu.

Postanowiłyśmy urzeczywistnić nasz plan w poniedziałek - i to rano, bo przeważnie wtedy są dostawy i nie wszystko jest tak przegrzebane. Łącznie odwiedziłyśmy jakieś... 10 lumpeksów?  Łowy można uznać za w miarę udane, biorąc pod uwagę temperaturę.

A oto co, wdało mi się wygrzebać:


Sweterek "kra", taki luźny - taki własnie chciałam mieć, bo to i do spódnicy, i do legginsów, i do spodni normalnych pasuje :). Fajne ma to w sobie, że jest przeszywany taką błyszczącą srebrną nitką. - 18 ZŁ


Czerwony sweterek z krótkim rękawem (zastanawiam się czy nie przyszyć sobie do niego takiej granatowej kokardki, którą własnoręcznie-sama zrobiłam i jestem z niej bardzo dumna
. Niestety dopiero, gdy zgrałam na komputer zdjęcia zorientowałam się, że fotografia średnio oddaje jego urok ;(. Tak to jest, gdy się robi na szybko zdjęcia.... - 7 ZŁ




Oraz ostatnia, ale nie najgorsza rzecz. Sukienka? Tunika? Bluzka? Jak kto woli ;), Z h&m... Koronkowa, z kropkami, wiązana pod biustem - 12 ZŁ. 



Zdjęcia może i nie oddają uroków tych ubrań, bo na żywo wyglądają lepiej, ale i tak jestem z siebie zadowolona. Pragnę też dodać, że każda z tych rzeczy jest w stanie nienaruszonym. A na tej bluzce znalazłam w domu metkę. 


Dzień z pewnością zaliczam do udanych - nie dość, że do mojej szafy wstąpiły nowe rzeczy, to dodatkowo udało mi się odpocząć psychicznie w doborowym towarzystwie (sesja trwa...).


A Wy co sądzicie o second hand'ach/lumpeksach/ciucholandach :)?